CHARAKTER, CHEMIA, KOMPETENCJE

Dlaczego w ogóle zastanawiamy się nad zagadnieniem charakteru i jego kształtowaniem? Powodów można by przytaczać setki, biorąc pod uwagę położenie, w jakim sami się znajdujemy, nasze potrzeby oraz potrzeby organizacji, dla której pracujemy bądź którą zarządzamy.

Na temat charakteru oraz sposobu jego kształtowania napisano wiele. Nad jego zagadnieniem rozmyślali już starożytni. Teofrast z Eresos zastanawiał się: „Dlaczego tak się dzieje, że chociaż cała Grecja leży pod tym samym niebem, a wszyscy Grecy otrzymują to samo wychowanie, to mamy tak różne charaktery?”. Znaczna część badań w dziedzinie psychologii i socjologii próbowała odpowiedzieć na pytanie, co determinuje sposób naszego działania i zachowania (mnogość badań próbujących rozstrzygnąć spór biologia vs środowisko). Jak dotąd ani naukowcom, ani filozofom nie udało się znaleźć jednoznacznej odpowiedzi na tak postawione pytanie. Pomimo upływu stuleci pytanie o ludzki charakter pozostaje wciąż aktualne.

Słownik języka polskiego definiuje charakter jako zespół cech psychicznych względnie stałych, właściwych danemu człowiekowi. Leksykon psychiatrii przytacza definicję bardzo zbliżoną – ujmuje charakter jako zespół cech psychicznych danej osoby, które ujawniają się w jej zachowaniu, sposobie bycia, usposobieniu (pojęcie utożsamiane w tym znaczeniu z osobowością, rozumianą jako „wynikający z czynników konstytucjonalnych, rozwoju oraz doświadczeń społecznych, scalony wzorzec myślenia, odczuwania i zachowania, nadający niepowtarzalne cechy stylowi życia i sposobowi przystosowania się danej osoby”). Według innej definicji psychologicznej, charakter to coś więcej niż osobowość. Charakter to zachowanie człowieka także wtedy, kiedy nikt nie patrzy oraz wewnętrzne instrukcje powodujące dane zachowanie u konkretnej osoby.

Niezależnie od braku jednoznacznej odpowiedzi dotyczącej powstawania charakteru znane są wszystkim określenia takie jak „kryształowy charakter”, „nieskazitelny charakter”, „podły charakter” czy też „czarny charakter”. Dlaczego w ogóle zastanawiamy się nad zagadnieniem charakteru i jego kształtowaniem? Powodów można by przytaczać setki, biorąc pod uwagę położenie, w jakim sami się znajdujemy, nasze potrzeby oraz potrzeby organizacji, dla której pracujemy bądź którą zarządzamy. Wiele razy słyszeliśmy także pytania ze strony bliskich nam osób: „No ale jaki on/ona jest?” (kimkolwiek „on” lub „ona” jest w relacji do nas: szefem, współpracownikiem, mentorem, przyjacielem czy spowiednikiem). Jest to jedno z podstawowych pytań, jakie sami sobie stawiamy, dobierając przyjaciół, partnerów czy znajomych. Co wpływa na nasze decyzje związane z kontynuowaniem danej relacji czy też co przemawia za samym jej nawiązaniem, tak jak w przypadku zatrudniania nowego pracownika? Jakie cechy charakteru są swego rodzaju gwarantem powodzenia danego przedsięwzięcia czy współpracy? Właśnie w tym ujęciu (środowiska pracowniczego i działania w szeroko pojmowanej organizacji) chciałabym zastanowić się nad pożądanymi cechami charakteru.

Anna Kamieńska w jednym ze swoich wierszy pisała: „Trudno biec, kiedy nie słychać braw”. Patrząc na moje własne podwórko zawodowe, pracy z młodzieżą i dorosłymi z tzw. pogranicza społeczeństwa, jedną z nieodzownych cech charakteru potrzebnych do wykonywania tej pracy jest wytrwałość. Bardzo często jest to praca, w której „nie słychać braw”. Myślę, że wielu z nas podziela to doświadczenie. 

W moim osobistym doświadczeniu pracy wśród osób żyjących bez nadziei i perspektyw na lepsze życie, wśród narkotyków, różnego typu przemocy i alkoholu, wytrwałość jest nieodzowna. Jest ona swego rodzaju kością, filarem, który jest w stanie podtrzymać w chwilach zwątpienia i przytłoczenia wynikającego ze stykania się na co dzień z realnym cierpieniem drugiego człowieka. Jednocześnie wytrwałość jest jedynym sposobem na dotarcie do celu. W mojej pracy tym celem jest zmiana życia młodych, dawanie nadziei, że można żyć inaczej. Nie wiem, co jest celem w Twojej pracy, organizacji, życiu osobistym, ale zachęcam Cię do postawienia sobie pytania: „Czy wytrwałość jest mi potrzebna? Czy może mi się do czegoś przydać?”. Jeśli tak, nazwij, do czego konkretnie jej potrzebujesz i zastanów się co mógłbyś/mogłabyś zrobić, by popracować nad tą cechą charakteru u siebie bądź u Twoich pracowników.

Kolejną cechą charakteru ściśle związaną z wytrwałością jest cierpliwość. Czy chcielibyście zatrudniać cierpliwych ludzi w swojej firmie, organizacji? Czy to właśnie z osobą cierpliwą chcielibyście współpracować? Nie wiem, jakie są Wasze odpowiedzi na tak postawione pytania, ale moja odpowiedź na każde z nich jest twierdząca. Nie tylko ze względu na korzyści, jakie się z tym wiążą – sukces, zrealizowanie długofalowego, wymagającego projektu, umiejętne negocjacje z potencjalnym kontrahentem. Cierpliwość niesie w sobie ogromny potencjał do owocowania i płodności. Co mam tutaj na myśli?

Pozwólcie, że posłużę się obrazem. Wyobraźcie sobie duże drzewo z ogromnym, silnym pniem i rozłożystymi gałęziami. Jedna z gałęzi jest zdecydowanie grubsza od pozostałych, niekoniecznie największa. Z niej wyrasta kilka innych, na których znajdują się dojrzałe owoce. Każde z nich ma swój niepowtarzalny smak oraz imię: życzliwość, dobroć, opanowanie, łagodność, wierność, umiejętność słuchania. U podstawy tychże cech znajduje się cierpliwość. To ona jest podłożem dla dobrego wzrostu pozostałych cech, niezwykle pożądanych w byciu z drugim człowiekiem – czy to w pracy, rodzinie czy gdziekolwiek indziej. Może i dziwi Was moje stanowisko, że z jednej niepozornej cierpliwości może urodzić się tyle dobrego. Nie musicie się ze mną zgadzać. Jednak moje doświadczenia, zarówno zawodowe jak i w byciu z drugim człowiekiem i Bogiem, przekonują mnie codziennie o niedocenianej wartości cierpliwości. Bardzo często jest to również cierpliwość wobec samego Boga. Ktoś z Was mógłby zapytać: Jak to cierpliwość wobec Boga? Chyba odwrotnie? Czy to nie jest bezczelność mówić na głos, że życie z Bogiem wymaga cierpliwości ze strony człowieka? Nawet jeśli jest to bezczelność, to czuję się zachęcona przez słowa Jezusa: „Od czasów Jana Chrzciciela aż do tej pory królestwo niebieskie doznaje gwałtu i gwałtownicy je zdobywają” (Mt 11,12). Relacja z Bogiem wymaga cierpliwości wobec Niego i Jego zamiarów względem naszego życia, które często wiążą się z okresami Bożego milczenia. Jak pisze Tomas Halik: „[…] dojrzewanie do wiary wiąże się także z przyjęciem i przecierpieniem chwil – a niekiedy i długich okresów – gdy Bóg wydaje się daleki, gdy pozostaje w ukryciu. To, co jest oczywiste i dowodliwe nie wymaga przecież wiary. […] Wiara potrzebna jest właśnie w chwilach światłocienia, wieloznaczności życia i świata, a także na czas nocy i zimy Bożego milczenia. Jej zadanie nie polega na tym, by ugasiła nasze pragnienie pewności i bezpieczeństwa, lecz by nauczyła nas żyć z tajemnicą”. Trudno nie zgodzić się z księdzem Halikiem. Poza tym całe Pismo Święte jest pełne inspirujących historii, w których to Bóg wystawia charakter człowieka na różnego rodzaju próby. Wszystkie krytyczne, beznadziejne sytuacje proroków, Bożych wybrańców, takich jak Mojżesz, Abraham, Elizeusz, Gedeon czy Hiob, wiązały się z trudnymi próbami ich charakterów pod różnym kątem – czy to wierności Bogu, tj. w historii Hioba, który stracił wszystko, czy też trudna lekcja zaufania Jedynemu Bogu, jakiej został poddany Gedeon, będąc nazwanym „dzielnym wojownikiem”, kiedy jego realia krzyczały „jesteś nikim!”. Bóg, który jest Ojcem, Abba, wie dokładnie, na co w danym momencie jesteśmy gotowi i co może wykrzesać z naszych charakterów. Czy Mojżesz będąc u progu swojej drogi, czuł się odpowiedni do powierzonego mu zadania? Jąkający się lider, z morderstwem na koncie? Wszystkie biblijne historie dowodzą jednego – Bóg w nas wierzy. Bóg wierzy w charakter każdego człowieka. Widzi Twój potencjał, nawet gdy Ty go nie widzisz. Być może jest tak, że nie tylko Ty nie wierzysz w potencjał, jaki Bóg w Tobie złożył, ale również nikt z Twojego otoczenia (wspólnota, przyjaciele czy rodzina) nie wierzy w potencjał Twojego charakteru. Być może jesteś w punkcie, w którym jest jeden, który w Ciebie wierzy – Jezus Chrystus. Być może zapytacie: „Jak się ma obecność Chrystusa do mojego charakteru czy też cech mojego charakteru?”. Cóż, jest to dla człowieka wierzącego zagadnienie kluczowe. Charakter trzeba na czymś budować. Nie może on istnieć bez konkretnego punktu odniesienia. W przypadku ludzi wierzących takim punktem odniesienia może być Jezus, jeśli tylko podejmiemy to wyzwanie. To właśnie spotkanie z żywym, kochającym Bogiem umożliwia nam zapuszczenie korzeni, wrośnięcie w Niego, w Jego miłość. I w tym miejscu proszę Was, byście wrócili do obrazu drzewa, o którym wcześniej mówiłam. Powiedzmy, że jego pień to wytrwałość, główna gałąź to cierpliwość i jej owoce. W tym miejscu warto zadać sobie pytanie, na jakiej glebie ono rośnie? Glebą takiego drzewa może być jedynie Miłość. Bez doświadczenia Bożej miłości nie ma ani wytrwałości (tylko dążenie do celu po trupach), ani cierpliwości, bez której nie ma owoców. By drzewo naszego charakteru było zdrowe i miało dobre owoce, konieczne jest spotkanie z żywym Bogiem, zasmakowanie w Jego miłosnej obecności. Warto pamiętać, że to Jezus zawsze wychodzi nam naprzeciw, przychodzi do każdego ze swoich stworzeń, by objawić swoją miłość. Dopiero po spotkaniu z Nim jesteśmy gotowi na szlifowanie naszego charakteru i zdobywanie nowych kompetencji.

W tym miejscu chciałabym się na moment zatrzymać przy zagadnieniu kompetencji. Można powiedzieć, że skoro przybliżyliśmy sobie nieco obraz środowiska przyjaznego szlifowaniu charakteru, to przyszedł czas na zastanowienie się nad rolą konkretnych umiejętności w miejscu pracy czy też organizacji, w której funkcjonujemy. W moich rozważaniach kompetencje rozumiem jako zdolność do wykonania jakiegoś zadania lub dokonania czegoś. Bliska jest mi również definicja socjologiczna, ujmująca kompetencje jako posiadanie zdolności do efektywnego funkcjonowania jako osoba w ramach danej organizacji społecznej. Przytaczam tę definicję celowo, by każdy z nas mógł postawić sobie pytanie: „jakich kompetencji potrzebuję, by efektywnie funkcjonować w konkretnym środowisku (np. rodzina, praca, wspólnota)?”. Jest to kluczowe pytanie, które warto sobie zadać w odniesieniu do różnych sfer naszej aktywności i działań. Zachęcam Was do przyjrzenia się swojemu życiu i wyłonieniu kilku istotnych dla Was sfer (np. rodzina, praca, relacje z przyjaciółmi, wspólnota, relacja z Bogiem). Proszę Was również, byście przy każdej z tych sfer zatrzymali się na moment i zastanowili się, jakie kompetencje (umiejętności) według Was są potrzebne, by funkcjonowanie w danej sferze było dla Was satysfakcjonujące. Bardzo ważne jest adekwatne określenie i nazwanie kompetencji, które już posiadacie. Możemy tutaj wrócić do metafory drzewa. Zastanówcie się, czym warto nawozić nasze drzewo, by wydawało dobre owoce (łagodność, opanowanie, cierpliwość, dobroć, wytrwałość). Zachęcam Was również do skorzystania z sieci wsparcia społecznego, jaką ma każdy z Was – czy to w rodzinie, miejscu pracy czy we wspólnocie. Po prostu zapytajcie osoby, którym ufacie, co myślą na temat Waszej pracy bądź funkcjonowania w danej sferze. Bardzo często osoby te okazują się cennym źródłem informacji o nas samych – choć często zdajemy się o tym zapominać. Już w tej fazie „zwiadowczej” mamy szansę doskonalić kompetencje, które już posiadamy. Na przykład umiejętność komunikacji, szukanie dostępnych źródeł wsparcia, uczenie się umiejętności słuchania i przyjmowania feedbacków. Właśnie w taki prosty, „domowy” sposób każdy z nas może nabywać kompetencji właściwych liderowi, jeśli tylko działamy świadomie i w konkretnym celu. Przypuszczam, że każdy z nas podejmuje podobne kroki, ale często być może nie zadajemy sobie pytania, w jakim celu coś robimy. Stawianie pytań, umiejętność słuchania, ufność, otwartość na krytykę to kompetencje, cechy, jakimi powinien odznaczać się lider. Bez względu na to, komu przewodzisz – czy jest to Twoja rodzina, firma, wspólnota czy przyjaciele. Patrząc na moje zawodowe podwórko, widzę nieocenioną wartość w szukaniu potencjału u innych i gotowość do wspierania ich rozwoju. Bardzo często są to niezwykle proste gesty, słowa zachęty, pochwalenie kogoś, okazywanie wdzięczności (bez względu na to, czy było to przygotowanie dużej imprezy czy wspólne obieranie ziemniaków). Ze względu na moje doświadczenia w pracy z młodymi i niezwykłą satysfakcję, jaką sprawia mi obserwowanie ich rozwoju, chcę się z Wami podzielić pewną wizją liderstwa. Jest to ujęcie Briana Tracy’ego, który bycie liderem rozumie w następujący sposób: Wierzę, że prawdziwego lidera czyni uczciwość i prawdomówność, umiejętność słuchania, zaufanie i wiara w ludzi, mądrość, umiejętność znalezienia potencjału w innych i gotowość do wspierania ich, by się rozwijali”. Dla mnie jest to esencja tego, czego ja potrzebuję na co dzień w pracy z drugim człowiekiem. Uważam, że praca z tzw. trudną młodzieżą czy osobami poranionymi, pogubionymi życiowo to przywilej. Część z Was może zapytać – jaki. Dla mnie jest to przywilej odkrywania Bożej miłości i piękna Bożego stworzenia właśnie w takich ludziach. Tutaj pojawia się trzeci element całej sztuki bycia liderem, poza szlifowaniem charakteru i nabywaniem kompetencji. Jest to coś, co można zamknąć w słowie „chemia”. W moim przypadku jest to chemia, która pojawia się w pracy z drugim człowiekiem. Steve Jobs w wielu swoich wystąpieniach zadawał pytanie o to, czy żyjesz w swoim jeżu. Przez pojęcie „życia w swoim jeżu” rozumiał łączenie pracy zawodowej z motywacją ekonomiczną i przede wszystkim – pasją. Właśnie tak rozumiem „chemię” mojej pracy. Można różnie to nazwać, wspomnianym „życiem w jeżu” czy „tym czymś” wg pastora Craiga Groeschela. Gdybym miała opisać, jak się przejawia owa chemia, to powiedziałabym, że jest to chemia odczuwalna nawet na poziomie fizjologii organizmu człowieka. Zastanów się przez moment, jakie sytuacje sprawiają, że czujesz smak życia? Jakie działania, których się podejmujesz, sprawiają Ci prawdziwą radość? Które sytuacje powodują przyspieszone bicie Twojego serca? Jakiej motywacji potrzebujesz, by odkryć, że jednak masz w sobie pokłady dodatkowej siły, kiedy wydawało Ci się, że już dłużej nie możesz? Co sprawia, że zaczynasz wierzyć, że warto podejmować się pewnych działań, często bardzo trudnych, bez gwarancji powodzenia? To jest właśnie chemia kontaktu z drugim człowiekiem w mojej pracy. Czy trzeba być kimś wyjątkowym, by odkrywać to wszystko? Tak. A o wyjątkowości każdego człowieka stanowi sam fakt bycia stworzonym, chcianym przez Boga. Zatem Ty i ja – jesteśmy wyjątkowi. W Bożej perspektywie, czy tego chcesz czy nie, niezależnie od Twojej historii, pochodzenia czy obecnego położenia, jesteś wyjątkowy, niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Ktoś z Was może zapytać, czy nie przesadzam. Więc, żeby nie być gołosłowną, posłuchajcie proszę Tego, który jest doskonałością: „Nie bój się, gdyż cię odkupiłem! Wezwałem cię po imieniu, jesteś mój! […] Jesteś dla mnie cenny, otoczyłem cię chwałą i obdarzyłem miłością, dlatego ziemię zamienię na ciebie i ludy oddam za twoje życie. Nie bój się, bo Ja jestem z tobą!” (Iz 43) czy w innym miejscu: „Czy może kobieta zapomnieć o swym niemowlęciu? Czy może nie miłować dziecka swego łona? Lecz gdyby nawet ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie! Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twoje mury są zawsze przede mną (Iz 49). Te i wiele innych fragmentów Biblii mówią o tym, jak widzi nas Bóg. Ja ze swojej perspektywy wiem, że każde wydarzenie w moim życiu miało głęboki sens. Odkrywam tę prawdę nieustannie, każdego dnia. Czy miewam chwile zwątpienia – oczywiście, niezliczone. Czy zastanawiam się, czy to, co robię, ma sens? Bardzo często. Pozostaje jeszcze pytanie, gdzie w takich momentach szukać inspiracji, siły? Dla mnie odpowiedzią jest Słowo Boże. Niestety, nie zawsze przychodzi mi to łatwo, przez co często dłużej się męczę, szukając odpowiedzi. Nie zawsze też odpowiedzi, które daje Bóg, są tymi, które łatwo mi zrozumieć bądź przyjąć. Dla mnie jest to swego rodzaju moja chemia w relacji z Bogiem, moim Ojcem. Zachęcam każdego z Was do poszukiwania swojego smaku życia, poszukiwania waszego „jeża”, „tego czegoś”, zidentyfikowania, co jest Waszą „chemią”. Ci z Was, którzy już to odkryliście, nie ustawajcie! Nie poddawajcie się przeciwnościom, nawet gdy nie widać nic. Szukajcie pocieszenia u Pana naszego Jezusa. Szukajcie Jego obecności, wołajcie o Jego Ducha. Przecież nikt inny jak tylko On jest dawcą tych cech, o których mówiliśmy wcześniej – „Natomiast owocem Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, życzliwość, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22). Nabierz swojej „chemii” z relacji z Jezusem i dziel się nią w świecie. Nie zapala się przecież świeczki, by ją ukryć. Nie pozwól się zatrzymać swoim brakom, słabościom, gdyż moc w słabości się doskonali. Dobry Bóg zapewni Ci wszystko, czego potrzeba do realizacji Jego planu dla Twojego życia. Warunek jest jeden – Bóg czeka na nasze „tak”. Więc zachęcam Cię – pytaj, szukaj, walcz! Szlifuj swój charakter, zdobywaj nowe kompetencje, nasycaj się chemią, działaj świadomie, a istnieje szansa, że zadziwisz nie tylko innych, ale też samego siebie. Chemia, jeśli ją odkryjesz, napędza, dodaje sił w obliczu trudności. Jak pisze John Maxwell: „Kiedy zaczynasz żyć inaczej, czujesz, jak to smakuje, i nie chcesz tego zmieniać”.

Na zakończenie chcę Was zostawić z myślą człowieka, którego historia życia, postawy i mądrość są dla mnie wielką inspiracją w nieustannym odkrywaniu sensu ludzkiego życia. Dr Victor Frankl przebywał kilka lat w obozach koncentracyjnych w trakcie II wojny światowej, która zabrała mu wszystkich bliskich. Mimo bezpośredniego zetknięcia się z okrucieństwem człowieka, zachował niespotykaną pogodę ducha do końca swojego życia: „Nigdy nie powinniśmy zapominać, że sens życia można odnaleźć nawet wtedy, gdy znajdziemy się w beznadziejnej sytuacji, twarzą w twarz z przeznaczeniem, którego nie sposób zmienić. Jedyne, co możemy wówczas zrobić, to być świadkami czegoś wyjątkowego, do czego zdolny jest tylko człowiek, a mianowicie przemiany osobistej tragedii w tryumf ludzkiego ducha, upadku w zwycięstwo”. Tak więc powstańcie „dzielni wojownicy”, gdyż Pan jest z Wami.

Bibliografia:

  • Janusz Krzyżowski, Leksykon Psychiatrii i Nauk Pokrewnych, Wydawnictwo Medyk, Warszawa 2010;
  • Viktor E. Frankl, Człowiek w poszukiwaniu sensu, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2009;
  • Viktor E. Frankl, Bóg ukryty – w poszukiwaniu ostatecznego sensu, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013;
  • Brian Tracy, Robert Kozak, Wędrówki z Gandalfem. Przywództwo, Wydawnictwo MT Biznes, Warszawa 2012;
  • John C. Maxwell, Świadome życie. Nadaj życiu głębszy sens, Wydawnictwo MT Biznes, Warszawa 2016;
  • Tomas Halik, Cierpliwość wobec Boga. Spotkanie wiary z niewiarą, Wydawnictwo WAM, Kraków 2011;
  • Biblia – Stary i Nowy Testament, Wydawnictwo Świętego Pawła, Częstochowa 2015.

 

Ewelina Kucz, absolwentka III edycji Szkoły Liderów